W najbliższą sobotę i niedzielę już po raz ósmy odbędzie się w Krakowie (tym razem w luterańskim kościele św. Marcina) Ekumeniczny Maraton Biblijny: wielogodzinne głośne czytanie Nowego Testamentu. Biorę w nim udział z kilku powodów.
Po pierwsze, lektura Pisma Świętego wydaje mi się znakomitym sposobem uczczenia święta Pięćdziesiątnicy. Warto pamiętać, że Duch Święty zstąpił na Apostołów w żydowskie święto Szawuot, w czasie którego obchodzono pamiątkę przekazania ludziom daru Tory – Bożego Słowa. Bóg dał człowiekowi Pismo (tak samo jak dawał mu na pustyni mannę), ażeby się nim karmił. I „zjadłem go [zwój Pisma], a w ustach moich był słodki jak miód” (por. Ez 3, 3). Powiadają mędrcy – i żydowscy, i chrześcijańscy – że kiedy prorok otrzymuje słowo, ponawia się Pięćdziesiątnica; ale ponawia się ona również dla każdego człowieka, który studiuje Biblię. „Bierz, czytaj” – usłyszał kiedyś święty Augustyn i ów moment stał się dlań początkiem nawrócenia. To wezwanie jest nieustannie kierowane także i do nas. Czy wolno przejść obok niego obojętnie?
Po drugie, w Piśmie Świętym jest obecny sam Pan Bóg. I nie jest to obecność jedynie symboliczna, lecz jak najbardziej realna. Pisał o tym papież Benedykt XVI w nieco już zapomnianej adhortacji „Verbum Domini”: „Przystępując do ołtarza i uczestnicząc w uczcie eucharystycznej, rzeczywiście przyjmujemy w Komunii Ciało i Krew Chrystusa. Głoszenie słowa Bożego podczas celebracji pociąga za sobą uznanie, że sam Chrystus jest obecny i mówi do nas”. Nie na darmo przecież pisał o Synu Bożym św. Jan Ewangelista, że – nim stał się On ciałem, tzn. człowiekiem – był (JEST) Słowem.
24-godzinna głośna lektura Biblii to w moim przekonaniu pewnego rodzaju wystawienie „sakramentu Słowa” – i Jego adoracja. Czytając przywołujemy Bożą Obecność dla Krakowa. I błagamy o błogosławieństwo. Jesteśmy przy Tym, który „ma słowa życia wiecznego” (por. J 6, 67-68).
Po trzecie, Jezus tuż przed śmiercią modlił się, „abyśmy byli jedno”. Chrześcijanom daleko jeszcze do pełnej jedności. Daleko do interkomunii: możliwości wspólnego „łamania Chleba”. Ale przecież już dziś możemy „łamać się” i dzielić Jego Słowem. Głęboko wierzę, że On tego dzisiaj od nas oczekuje: modlitwy, wspólnego dawania świadectwa, „uzasadnienia nadziei, która w nas jest” (por. 1 P 3, 15).
W sobotę i niedzielę świadectwo takie złoży kilkudziesięciu chrześcijan z różnych Kościołów (każdy czyta Pismo Święte przez 10 minut), wśród nich rzymskokatolicki biskup, osoby duchowne i stanowiący większość ludzie świeccy. Może to właśnie jest zaczyn, dzięki któremu nasza religijność – nawet jeśli jest już głęboka – pogłębi się jeszcze bardziej? Może dzięki niemu zaczniemy wreszcie czytać Księgę życia?
W ostatnią niedzielę obchodziliśmy Zesłanie Ducha Świętego, a zaraz po nim święto Maryi Matki Kościoła. W obie te uroczystości szczególnie wyraźnie brzmią w moich uszach słowa Apokalipsy: „A Duch i Oblubienica mówią: «Przyjdź!». A kto słyszy, niech powie: «Przyjdź!». I kto, odczuwa pragnienie, niech przyjdzie, kto chce, niech wody życia zaczerpnie” (Ap 22, 17).
Janusz Poniewierski